Nieprawdą jest też, że zachowanie to należy do rzadkich. Statystyki mówią, że w USA problem ten dotyczy 10% nastolatków. Jest to liczba, która robi wrażenie. Przynajmniej na mnie. Myślę, że w Polsce samookaleczanie również nie jest zjawiskiem całkowicie unikalnym.
Zbyt mocno ceniłam sobie komfort, żeby osiągać satysfakcję poprzez zadawanie sobie bólu.
Samookaleczenie nie jest wyrazem buntu nastolatków, głupotą, czy niedojrzałością. Jest poważnym problemem o głębszych przyczynach.
Ludzi samookaleczających się i ich zachowań nie wolno bezdusznie oceniać. Nikt nie ma prawa do oceny postępowania drugiej osoby. Ocena boli każdego człowieka, nieprawdaż?
Wobec ludzi przeżywających tak bolesne doświadczenia powinniśmy być otwarci, chcieć ich zrozumieć, wesprzeć i niejako włączyć do życia, poprzez "rozbicie" lub "przewiercenie" muru, który i tak powstał za naszym "cichym przyzwoleniem".
"To trudne żyć z przeświadczeniem ,że jest się potwornym nieudacznikiem.
Że zawsze jest ktoś lepszy w czymkolwiek - mądrzejszy, ładniejszy,
lepiej daje sobie radę.
To takie uporczywe robić coś i nigdy nie uważać tego za dość dobre.
Nigdy. Nic nie jest dobre.
To aż czasem boli.
Tak bezsensownie, ale boli."
Pomyślcie nad tym co robicie. Czy warto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz